Porażka Czarnych we Wrocławiu

W pierwszej kwarcie Czarni, przy dużej nieskuteczności obu zespołów, byli drużyną nieco lepszą od gospodarzy i prowadzili różnicą sześciu punktów. W końcówce Śląsk niemal odrobił straty i po tej części gry było 15:14 dla Czarnych.
Druga odsłona przypominała tę wcześniejszą. Wciąż trudno było mówić o skuteczności zarówno gospodarzy, jak i gości. Podopieczni Mantasa Cesnauskisa wyszli na siedmiopunktowe prowadzenie przy stanie 23:16, ale w końcówce Śląsk odrobił większość strat i na przerwę drużyny schodziły przy stanie 29:27 dla Czarnych. 
Przez pierwszą połowę trzeciej kwarty Czarni jeszcze minimalnie prowadzili, ale wówczas lepiej zaczęli miejscowi, którzy osiągnęli kilkupunktową przewagę, której nie oddali już do końca tej części spotkania. Po pół godzinie gry Śląsk prowadził 46:43.
O zwycięstwie jednej z drużyn miała więc zdecydować ostatnia kwarta. Przez kilka minut wydawało się, że Czarni wyjdą z tej walki zwycięsko, bowiem na trzy minuty przed końcową syreną prowadzili dziesięcioma punktami. Ale przez kolejne dwie i pół minuty punkty zdobywali jedynie gospodarze i na 30 sekund przed końcem spotkania był remis 65:65. W ostatniej akcji meczu Śląsk zdobył dwa punkty na wagę zwycięstwa i pokonał Czarnych 67:65.
Kolejne spotkanie podopieczni Mantasa Cesnauskisa zagrają na własnym parkiecie. W przyszłą niedzielę w hali Gryfia podejmować będą drużynę Kinga Szczecin.